15 maja 2018

Orangutan


Od jakiegoś czasu do łask wróciły tak zwane książki o przyrodzie – biologów, ekologów czy zoologów o życiu wszystkiego, co człowiekiem nie jest. Poznajemy sekretne życie drzew, krów, kruków, architektów świata zwierząt – mrówki, pszczoły i wszelkiej maści gniazdowniki.
I dobrze. Cieszę się niezmiernie, bo zawsze ten świat nie-ludzki wydawał mi się fascynujący, przebogaty, różnorodny i– choć okrutny – w jakimś sensie sprawiedliwy.
Natura daje, hojnie, w pełnym bogactwie, natura kieruje i natura zabiera, co jej. Wszystko wraca. W rytmie pór roku, cyklu życia. Na wszystko jest czas i miejsce. Żadne zwierzę nie stara się być kimś innym niż jest. Żadne nie czuje się brzydsze niż inne. Jedno uznaje zwierzchnictwo drugiego, ale gdy tamto osłabnie – silniejszy zajmie jego miejsce – nie dlatego, że wreszcie będzie mógł spełnić swoje ambicje, ale dlatego, by stado czuło się bezpieczne, wiedząc, że ma lidera, na którym można polegać.
Owszem to pewne uproszczenie, bo można mówić o walce o przekazanie genów, o wojnach o stada i o samice, o pożeraniu młodych osobników i porzucaniu na pastwę losu chorych i starych. Zgoda, nadal jest w tym wszystkim prąd życia. Oczywistość i niezwykłość.
Ale my tak nie robimy. My, ludzie jesteśmy bardziej i lepiej. I mądrzej. I szlachetniej. I bardziej empatycznie. I wielkość nasza ogromna od mórz aż po rzeki.  
Korzystając z karty mieszkańca Gdańska i tego, że Młody jest jeszcze na tyle młody, że cieszy się z czasu spędzonego z mamą, wybraliśmy się do ZOO. Spacerując po ogrodzie – który zmienił się naprawdę na korzyść dla zwierząt – trafiliśmy na siedzibę orangutanów. Ogromne dwa rudzielce kiwały się leniwe na kratach, gdy jeden z nich postanowił do nas podejść.
Wydawało mi się, że obserwował mnie jakiś czas, że wybrał, choć gapiów takich jak ja przy ich wybiegu było sporo. Powoli podszedł i zajrzał mi w oczy.
Patrzył na mnie człowiek. Taki jak ja.  
Tak mi się zrobiło wstyd i głupio – za tych kłusowników, za handlarzy, za ludzi wycinających lasy… tak przykro, za moją bierność i bezradność. Za śmiecenie i kupowanie jedzenia w plastiku, za każdy przejaw niszczenia, psucia, zabierania naturze tego, co jej.
Gdzieś zapędziliśmy się w tym naszym rozumieniu bycia odrębnym, wyjątkowym, lepszym gatunkiem niż wszystkie inne. Dotknęło mnie to z całą mocą.
Przy klatce ze zwierzęciem zwanym orangutanem.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz