18 maja 2017

Mindfulness - jak poskromić niesforny umysł (i ciało)

Zapraszamy serdecznie na wykład z elementami warsztatu, który będzie dotyczył metody mindfulness. Słowo 'mindfulness' tłumaczone jest na polski jako 'uważność'. Jon Kabat-Zinn, amerykański profesor medycyny i twórca Metody Redukcji Stresu opartej na Uważności, określa uważność jako szczególny rodzaj uwagi: świadomej, nieosądzającej i skierowanej na bieżącą chwilę.

„Mówiąc najprościej, uważność to świadomość każdej chwili. Pielęgnuje się ją przez celową koncentrację na rzeczach, nad którymi zwykle się nie zastanawiamy. Jest to systematyczny rozwój nowych rodzajów kontroli i mądrości w naszym życiu, oparty na naszych wewnętrznych zdolnościach relaksacji, skupiania uwagi, świadomości i percepcji".
Jon Kabat-Zinn, "Życie - piękna katastrofa”



Uważność jest sposobem uczenia się bezpośredniego kontaktu ze wszystkim, co pojawia się w naszym życiu, brania odpowiedzialności za własne życie, dbania o siebie poprzez świadomą i systematyczną pracę ze stresem, bólem, chorobą oraz wyzwaniami codziennego życia.
Dzięki zwiększaniu świadomości funkcjonowania ciała, umysłu i pojawiających się emocji odzyskujemy wewnętrzną harmonię. Program Redukcji Stresu oparty na Uważności pozwala nam uwolnić wewnętrzne zasoby (wewnętrzną siłę) i cieszyć się życiem.

„Uważność jest szczególnym stosunkiem do doświadczenia lub sposobem pojmowania życia, które zmniejsza cierpienie i czyni życie bogatym oraz pełnym treści. Dzieje się tak dzięki dostrojeniu się do doświadczenia, które pojawia się tu i teraz, oraz dzięki bezpośredniemu wglądowi w to, jak nasze umysły tworzą niepotrzebne cierpienie”.
Ronald D. Siegel, doktor psychologii, wykładowca Harvard Medical School

PROWADZĄCA: EWA KAIAN KOCHANOWSKA
Nauczycielka mindfulness oraz Metody Redukcji Stresu opartej na Uważności (Mindfulness-Based Stress Reduction), certyfikowana w Institute for Mindfulness-Based Approaches w Bedburgu w Niemczech. Jest wykładowczynią Uniwersytetu SWPS, gdzie uczy uważności jako metody radzenia sobie ze stresem, trudnymi emocjami i sposobu na poprawę koncentracji. Popularyzuje proste i skuteczne techniki relaksacyjne. Autorka publikacji dotyczących zastosowania mindfulness w edukacji.
Twórczyni i założycielka Kliniki Stresu – Centrum Redukcji Stresu i Przeciwdziałania Wypaleniu Zawodowemu, które zajmuje się edukacją prozdrowotną i psychoedukacją, szkoleniami dla klientów indywidualnych i instytucji (www.klinikastresu.com.pl).

DATA:
19 maja (piątek) g. 17.00-18.30
MIEJSCE:
Wydział Nauk Społecznych UG, ul. Jana Bażyńskiego 4
Instytut Pedagogiki, sala A 310-311
WSTĘP WOLNY!

17 maja 2017

Nie ma na co czekać

Pani K. przyszła do biblioteki po długiej nieobecności. Zawsze brała fantastykę i z uśmiechem opowiadała o swoich kolejnych wizytach w szpitalach, o naświetlaniach i chemiach. Gdy odrosły jej włosy - śmiałyśmy się z jej loczków - jakby trwałą położyła. - Zupełnie jak nie moje - powiedziała wtedy.
Wczoraj zwróciła książkę - jakieś zapiski Pawlikowskiej z Japonii czy Zanzibaru. Oddała drążcymi rękoma.
Za trudna.
Nie rozumie.
Musi wracać do przeczytanego zdania dwa-trzy razy.
Chyba zrezygnuje.
Boli ją tu, a z tyłu okropnie. Nie pamięta nazw części ciała. I jeszcze lewa półkula. Że tam też się rzuciło.
Wcześniej myślała, że to przez leki. Że tak zamulają. Ale jest coraz gorzej.
Musi odejść z pracy, bo już się nie nadaje. Nie pamięta nazw - ma listę, i ona wisi, ale z klientkami nie może się dogadać. Bo nie rozumie, czego od niej oczekują - czy to ma być kok czy farbowanie.
Niech Pani nie rezygnuje - prosiłam. Dałam jej "Kroniki Narni: Lew, Czarownica i stara szafa". Ucieszyła się, bo pamięta film. Ten o dzieciach. Tak, weźmie, bo to może będzie łatwo, skoro jeszcze jest coś w pamięci.
Wzięła książkę. Na trzy miesiące. Bo wolno czyta.
Nie wie, co będzie.
W zaszklonych łzami oczach kryła się bezradność i strach.
Głupio tak płakać przy obcych. Nawet jeśli się umiera.
Uciekła spłoszona wejściem kolejnego czytelnika.

***
Przypomina mi się wystąpienie Jon Kabat Zina na jakiejś konferencji dedykowanej nauczaniu Mindfulnesu w szkołach.
Mówił o tym, żeby nie odkładać na później - że doświadczać życie można zacząć w każdej chwili. Właśnie TERAZ. Nie ma na co czekać.
Życie. Jest jedno. Jest krótkie. Jest zachwycające.
Innego nie będzie.
To truizmy, którymi karmieni jesteśmy od pierwszych lat.
I że wszyscy umrzemy - to niby też każdy wie. A jednak... zawsze towarzyszy nam poczucie nieśmiertelności. Sprawia, że godzimy się na tkwienie w martwych związkach, na jałową pracę, na nieustające kłótnie. Na bycie nieszczęśliwym, uzależnionym, zrozpaczonym. Bo potem będzie lepiej, bo czas leczy rany, bo jutro, w wakacje, na święta, za rok...

Po spotkaniu z Panią K. czuję się jakbym oberwała obuchem w głowę od Życia.
Że jestem zdrowa. Że przyszedł maj, że mam fantastycznych ludzi wokół siebie.
Że życie jest TERAZ.
I naprawdę, nie ma na co czekać.

10 maja 2017

Człowiek niezaangażowany

Nie wiem jak Was, ale mnie to już męczy.
Mam już dość świata ekspresowych informacji, pobieżnych spostrzeżeń, ogólnej wiedzy o wszystkim, ale i o niczym szczególnym.
I być może jest to mój problem, ale odkrywam, że coraz mniej odpowiada mi świat wiedzy czerpanej z netu.
Gdzie tylko próbuję się zahaczyć i poszperać nieco głębiej - muszę się logować, podawać adres mailowy, by otrzymać wspaniałego e-booka pełnego pobieżnej, powierzchownej wiedzy, która pozostawia niedosyt i konieczność pogrzebania gdzie indziej i poszukiwania innych stron, gdzie znów muszę się zalogować, by otrzymać kolejnego e-booka z równie blichtrową wiedzą.
Rośnie we mnie frustracja.
Moja skrzynka pęka w szwach od darmowych e-booków, przypomnień haseł do profilów i newsletterów zachęcających w efekcie do kupienia czegoś tam.

Świat netu nie jest światem zgłębiania wiedzy, ale jej poszerzania.
Informacje niepotwierdzone, rozpacz służąca uzyskaniu dostępu do naszego portfela, historie przedstawiane jednostronnie, by uzyskać określoną postawę odbiorców.



Nie wiem jak Was, ale mnie to męczy.
Wiem, że to staroświeckie, ale wolę książki, długie wykłady i rozmowy z ludźmi, którzy jednak mają przemyślaną dobrze kwestię, na temat której się wypowiadają

Nie wiem, jak Was, ale mnie to męczy.
Więc postanawiam się nieudzielać, nieangażować, niekomentować, nielajkować.
Postanawiam dać sobie spokój z byciem na bieżąco ze zdjęciami dzieci moich znajomych, z ich wycieczkami i politycznymi komentarzami.
Postanawiam mieć to w nosie.

Ciekawe jak długo dam sobie czas na bycie człowiekiem niezaangażowanym w nieswoje sprawy.

4 maja 2017

Mistrz Gombrowicz i bodyscan

Lubię się "prześwietlić", czyli zrobić bodyscan. Tak dla porządku świata wewnętrznego i poskładania ciała i ducha z sercem i umysłem.
Bez kontroli, bez ciśnienia, ciało i całe jego dobrodziejstwo zapadają się w podłoże, w spokój. Skóra na czole wreszcie się rozluźnia, zasypia robal strachu, który zazwyczaj zamieszkuje mój żołądek.
Oddech trafia tam, gdzie powienin trafiać - swobodnie i sensownie.

Jak dobrze poczuć, że ciało to mimo wszystko dobry, bezpieczny dom.

Wczoraj poruszyło mnie kilka słów instrukcji, którą przecież dość dobrze znam (a że znam, nie słucham zbyt uważnie...)

Pozwól sobie czuć to, co właśnie czujesz.
Pozwól emocjom być takimi, jakie właśnie są.
Pozwól im być.

To właśnie pozwolenie. Dać sobie samej szansę i miejsce. Odpuścić konieczność bycia jakąś.
Wyjść poza gęby, łydki i pupy - że tak pozwolę sobie po Gombrowiczowsku rzec.

źródło

Mistrz Gombrowicz mawiał, że nie ma "ja" - są "gęby". Nakładane jedna na drugą i kolejną.
Że w każdej sytuacji jesteśmy jakąś "gębą", i że od tego nie ma ucieczki.

Myślę, że Gombrowicz nie praktykował bodyscan.