No właśnie. Rutyna. Brzmi trochę jak lekarstwo podawane przez starą ciotkę - na wszelkie dolegliwości.
Tu by człowiek tak chciał machnąć skrzydłami, się wznieść i eksplodować w słońcu, a ta ciotka ze swoją rutyną przydreptuje, wciska na głowę berecik, daje jabłko na drogę i nie bacząc na protesty - wysyła w codzienność.
Bez rutyny nie ma bezpieczeństwa. Dzieci bez codziennych rytuałów, powtarzalnych czynności tracą pewność, są pogubione. Cykliczność, powtarzalność dają nadzieję na to, że jest jakiś porządek w świecie, że na wszystko jest czas i miejsce.
Nie ma mistrza, który by nie prowadził rutynowego życia.
Nikt nie chudnie po jednym treningu, zostaje oświecony po jednej sesji medytacyjnej czy czyta Szekspira w oryginale po jednej lekcji angielskiego.
Efekt wynika z codziennej, powtarzalnej pracy.
Przedawkowanie każdego lekarstwa - nawet podawanego przez kochającą ciotkę - może być śmiertelne.