24 kwietnia 2017

Poranki i nastroje


Od kilku dni zauważam u siebie nieco pogorszony nastrój. Być może to rezultat niezbyt przyjemnej pogody i niewielkiej ilości słońca, a może innych zdarzeń. Obserwuję siebie bacznie. Widzę, że dużo do siebie mówię w myślach - o sobie, o innych, czasem mówię sobie coś o przeszłości, a co wywołuje we mnie silną reakcję w ciele. Bycie ze sobą w ciszy i bez ruchu w takich stanach nie jest łatwe. Obudziłam się dziś rano i zaraz po otwarciu oczu zdałam sobie sprawę, że zaczynam coś do siebie mówić. I że tak jest przecież codziennie. Zaciekawiło mnie to, z czym zaczynam dzień. Czy z radością i wdzięcznością? Czy może z pośpiechem, krytyką, niechęcią? To z czym wchodzimy w dzień, ma wpływ na to jak ten dzień będzie się nam układał. Jak będziemy przyjmować to, co nam ze sobą przyniesie. Dlatego nawet 10 minut medytacji rano wystarczy, żeby nadać nadchodzącemu dniu odpowiednią intencję, a jednocześnie zatroszczyć się o nasz mózg, który tak jak zęby potrzebuje higieny. Być może czasem jest tak, że chce nam się wstać, że cieszymy się na przygody dnia, a czasem jest zupełnie inaczej. Co wtedy robimy? Czy próbujemy to zmieniać? Czy zauważamy, co się w nas dzieje? Potrafimy to przyjąć, zaakceptować? Pobyć z tym? Co robimy z nieprzyjemnymi myślami i odczuciami? Niemalże każdy z nas ma sposób, żeby siebie na nie zobojętniać. Jaki jest Twój? ;)

Małgosia Sieradzka-Imhoff

Foto: morze w Jastarni jesienią

Śmieci


Wokół pełno śmieci. Torebki, które kiedyś skrywały zakupy poczynione w pobliskim sklepie, papierki po cukierkach, puszki po piwie, butelki po mocniejszym alkoholu. Zjedzone, strawione, wyrzucone.
Było przez krótką chwilę, służyło czemuś, przestało być potrzebne, zniszczyło się, zużyło się.
Wyrzucone na brzeg przez cierpliwe fale, leży sobie pod nogami spacerowiczów. Mieni się w słońcu, zdaje się, że skarby jakieś. Pan strażnik, z którym sprzątaliśmy Rezerwat Mewia Łacha opowiadał, że fale potrafią wyrzucić i zdechłe cielę, i opony od traktorów. Ale takie duże śmieci są niczym w porównaniu z tym, co znaleźć można na plaży w mniejszych gabarytach.
No więc zbieram te ślady bytności człowieka. Do czarnego wora – gdzie ich miejsce. Schylam się, wyciągam z piasku, wyblakłe, niepodobne do niczego. Do wora z nimi! Zbieram te śmieci i wstyd mi.
Wstyd mi za ludzi, tak ogólnie. Za naszą arogancję i pyszałkowatość. Za głupotę i kretyńskie poczucie humoru – bo jak się wrzuci zakorkowaną butelkę do wody, to będzie jakby z bezludnej wyspy jakaś wiadomość zawędrowała do cywilizacji. Tak niezwykle i tajemniczo…



Niebo błękitne nade mną, złocisty piasek pode mną, morze wieczyste wokół.
Jak tu się nie zachwycić? Jak tu nie poczuć się jednym z ziarenek piasku? Jak tu nie łączyć oddechu z niespiesznym rytmem fal? I tylko co rusz – trach! Jak kamyk w szybę – plastikowa torebka, wyblakła podpaska, pudełko po papierosach – wprowadzają zgrzyt smutku w ten mój niemal ekstatyczny stan.



Nie to, że się rozstaję z życiem, ale w tych cudnych okolicznościach przyrody i z takim kontrastem w postaci dźwiganego worka, naszły mnie refleksje egzystencjalne. Chciałabym być bardziej ekologicznym śmieciem niż to, co zbieram. Chciałabym, by po mojej obecności pozostały dobre myśli, uśmiech i coś, co daje energię. Jak fale.
Póki co – jestem z lekka już nadgryzionym produktem przez Życie. Mam nadzieję, że smakuję mu całkiem znośnie. I że nigdy nie odbiję mu się czkawką. 

10 kwietnia 2017

Niepowtarzalność

Wszystkie odpowiedzi są już w nas. Przynajmniej tak pokazuje moje doświadczenie, a także doświadczenie kilku innych osób. Nikt nie zna naszej sytuacji lepiej, niż my. Nikt z nas lepiej, niż my nie usłyszy swojego wewnętrznego głosu. Głosu naszej prawdy. Tylko ty wiesz, co uczyni cię szczęśliwym i czego potrzebujesz. Tylko ty znasz swoją sytuację, swoje ograniczenia, możliwości. Tylko ty możesz podjąć decyzję o zmianie, o drodze do zmiany i tylko ty możesz tej zmiany dokonać. Temat przyszedł mi do głowy po tym jak zdałam sobie sprawę, że często dajemy sobie nawzajem rady:  "a czemu nie zrobisz tego lub tamtego?" lub "powinieneś zrobić to lub tamto" np. powienieś schudnąć, zmienić partnera, pracę, mieszkanie, sposób w jaki się ubierasz, malujesz, żyjesz... tak jakbyśmy znali odpowiedzi na wszystkie pytania świata, jakby każdy skrojony był na tę samą miarę. A jednak każdy z nas jest inny, unikalny, wyjątkowy i droga każdego z nas jest inna. Co więcej każdy musi ją sam odkrywać, zdobywać się na odwagę, by nią kroczyć, czasem z niej zbaczać i popełniać błędy. Owszem, rady się przydają, ale tylko jako sugestie czy zaproszenia do tego, aby się zatrzymać i sprawdzić jak nam z nimi jest - czy są czymś, co z nami rezunuje, czy też nie? Czy zbliżają nas do NASZYCH odpowiedzi? Rady zamrażają rzeczywistość, unieruchamiają ją. Są opowieściami o naszych doświadczeniach, lecz nie są prawdami ostatecznymi. Trud i piękno życia zdaje się mieć źródło w tym samym: w jego nieprzewidywalności i niepowtarzalności. Każda chwila jest niepowtarzalna. Czy jesteś tutaj, by tego doświadczać?

Małgosia Sieradzka-Imhoff

zdjęcie: Mark Adams



Diagnoza

Przeglądam ostatnie "Charaktery" - no bo dobrze by było się rozeznać w tym różnobarwnym kotle, co to w nim mieszam nieustannie. A że o tym, co mi jest gazetka przystępnie i czytelnie klaruje, więc diagnozować prosto. 
W zasadzie nie ma co diagnozować, bo wszystkich przypadłości znalazłoby się po trochu. 
Wymieniać? 
Proszę - oto dowód kolejnego skrzywienia - emocjonalna nimfomania: 
zajadanie emocji, lęk przed zmianami, apatia, uleganie manipulacji i manipulowanie, nieumiejętność cieszenia się ze swoich osiągnięć i uwaga! - Malkontenctwo - poziom wysoce zaawansowany.
A jeszcze - przewrażliwienie na swoim punkcie i brak dystansu.
No żesz! - myślę sobie.
Trochę kiepsko.
Ale terapeuci i psychologowie mieliby używanie!
Taki elegancki zbiór!
A życie takie piękne...
I rower dziś - ech - aż by się chciało cytować Mistrza Tuwima i posłać cały to wewnętrzne skwaszone towarzystwo do wszystkich diabłów.

źródło
A w maju 
Zwykłem jeździć, szanowni panowie, 
Na przedniej platformie tramwaju! 
Miasto na wskroś mnie przeszywa! 
Co się tam dzieje w mej głowie: 
Pędy, zapędy, ognie, ogniwa, 
Wesoło w czubie i w piętach, 
A najweselej na skrętach! 
Na skrętach - koliście 
Zagarniam zachwytem ramienia, 
A drzewa w porywie natchnienia 
Szaleją wiosenną wonią, 
Z radości pęka pąkowie, 
Ulice na alarm dzwonią, 
Maju, maju! - - 
Tak to jadę na przedniej platformie tramwaju, 
Wielce szanowni panowie!...
Julian Tuwim
 

4 kwietnia 2017

Pożytek z krzątawicy

Macie też taką chorobę?
Obajwia się niekontrolowaną wręcz potrzebą porządkowania: zagarniać, ogarniać, odgruzowywać, składać i wkładać, zmywać, szorować, segregować i ścielić. Do upadłego, do skłócenia całej rodziny, do połamanych paznokci.
Symptomy nasilają się wraz z ilością kłopotów do rozwiązania. Im więcej na głowie - tym jaśniej kuchenka błyszczy.
Odmianą krzątawicy jest ogrodnica postępująca - byle ciepła więcej na dworze - a osoba zakażona jej wirusem - wpada do ogródka, w skrzynki balkonowe albo w inne przestrzenie zielone i ryje.
W ziemi, w korzeniach, szarpiąc chwasty, grabiąc zgniłe liście.
I pięknie - efekty tej choroby są wielce porządane - cebulki w ziemi, liście na kompostowniku, chwasty...eeee tam, gdzie ich miejsce.


Koszty - zdaje się - niewielkie. Bo i człowiek się zmęczył i ma poczucie, że nie zmarnował czasu, i ma poczucie, że to pożyteczne było.
Tylko skąd ten skurcz żołądka, że jednak to jakaś ucieczka? Skąd to przeświadczenie, że to trochę jak głowa w piasek?
Porządkując rzeczywistość, nie uporządkuje się świata wewnętrznego.
Wyrywając chwasty - nie wyrwie się tych, które zapuściły korzenie głęboko, wewnątrz nas.
A jednak - czasem dobrze w taki stan popaść.
Wówczas - choć trochę - świat zyskuje z chaosu i nieuporządkowania jego mieszkańców.